Strona:Karol Ruprecht (szkic biograficzny).djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na ludność, polecił wykonać wyrok bezzwłocznie.
Pamiętam dobrze ten straszny dzień. Było to 16. marca 1846 r. Niebo było pokryte jakby ołowianemi chmurami, deszcz atoli nie padał. Natura była ponurą i smutną jak serca Polaków. Warszawa zalaną została wojskiem moskiewskiem. Na placach: Saskim, Krasińskim, Bankowym, Zygmunta III, Marsowym, Trzech Krzyży, wytoczono baterje armat i rozbito namioty. Przez obozujących żołnierzy przecisnąć się nie można było. Na każdym rogu wszystkich ulic miasta, stały konne patrole, z żandarmów, kozaków i huzarów złożone. Policjanci wielkiemi massami krążyli pomiędzy ludnością, która w przerażeniu, usposobiona nader ponuro spieszyła ku cytadelli. Tutaj, na stoku fortecznym sterczała szubienica na wzniesionym szafocie, otoczona czworobokiem żołnierzy, z kilku pułków złożonym. Z bram fortecy wysunął się orszak skazanych pod silną eskortą. Obok skazanych byli karmelici, ksiądz kalwiński i pop prawosławny — dowód to, że na śmierć przeznaczeni polscy patrjoci należeli do trzech wyznań: katolickiego, kalwińskiego i greckiego. Już ich przywieziono pod szafot. Zaczęło się złowrogie czytanie wyroków i ubieranie do śmierci.
Pierwsi na szubienicy zawiśli Kociszewski i Żarski. Pozostali patrzeć musieli na ich konwulsyjne drgania, wiedząc, że za chwilę podobnie