Strona:Karol Miarka - Dzwonek świętej Jadwigi.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prowadziła rozmowę, uznali lekarze za niezbędnie potrzebne, aby Kazimierza sprowadzić do siebie i pozwolić widzieć go chorej.
Lehman. Cieżki to dla mnie był krok; prosić chłopaka, który moją służbą pogardza, lecz cóż ojciec nie uczyni dla chorej jedynaczki?
Wilhelmina. Przyszedł Kazimierz i od tego czasu polepszyło się Herminie; odwiedza ją codziennie i widocznie powraca zdrowie. Oto właśnie dziś wyjeżdża Hermina z lekarzem po pierwszy raz na świeże powietrze.
Gałka. Więc wyzdrowiała.
Wilhelmina. Lekarze przepowiadają, że jej choroba nie łatwo do uleczenia, czemu wierzymy, ponieważ naprzemian raz się jej polepsza, to znów pogarsza.
Gałka. Jeżeli co doradzić mogę, to koniecznie muszę się z nią zobaczyć.
Lehman. (patrząc w okno). Proszę... oto właśnie odjeżdża. (Wszyscy biegna do okna).
Wilhelmina. Uważaj jak blada.
Lehman. (z przerażeniem). Dla Boga! cóż woźnica robi! (szybko otwiera okno). Wstrzymaj konie!
Wilhelmina. (równocześnie). Ratujcie dziecię moje! (omdlewa, Lehman w rozpaczy biega od okna do drzwi).
Gałka. Upamiętajcie się! konie zatrzymano.
Wilhelmina. (ocuca się). O Boże... moje dziecię!
Lehman. Uspokój się... wszystko dobrze... O zacny młodzieniec!... Patrz, Kazimierz rzucił się do koni i w największym pędzie zatrzymał je.