Strona:Karol Miarka - Dzwonek świętej Jadwigi.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wic Drogi panie, powiadajcież prędzej, jak się powodzi rodzicom, Annie i całej wiosce?
Gałka. Stąd nic nowego nie przynoszę; rodzice zdrowi, a zresztą idzie wszystko starą koleją. Ponieważ odjeżdżałem nagle, więc ani pisać nie było czasu. Przybywszy do Berlina, dowiaduję się, że panu dyrektorowi służy niesłychane szczęście.
Kazimierz. Dzięki Bogu, otrzymałem posadę, o której nigdy nie marzyłem: rozważ sobie pan, „tysiąc talarów rocznej pensyi!!“
Gałka. To jeszcze nic naprzęciwko temu, co ja wiem.
Kazimierz. Ja nic nie wiem i nie chcę nic więcej.
Gałka. Lecz jak się zdarzy, to przecie pan dyrektor ine odepchnie od siebie, co?
Kazimierz. Nie rozumiem pana.
Gałka. Bo pan dyrektor jeszcze nic nie wie, na co się zanosi.
Kazimierz. Ciekawy jestem... na co się zanosi?
Gałka. Pan dyrektor przystojny kawaler, pensyi tysiąc talarów, z takiemi cnotami i przymiotami można szczęście zrobić; tysiąc bogatych dziewcząt rwać się będzie o pana.
Kazimierz. Mój panie, daj sobie spokój, co mi tam po tem.
Gałka. Trzeba żąć i grabić kiedy pora; kto czeka do jesieni, traci najlepsze ziarno; tak też z młodzieńcem. Młody kawaler to wędka, za którą się tysiące tych pięknych rybek ugania; stary, to jak zwiędły kwiatek, który każdy z pogardą odrzuca.
Kazimierz. Ej, powiedz mi pan lepiej co o Gołębowicach.