Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak! Kto nie chce słuchać, ten poczuje. Nauczę pana uprzejmości!
Wydał nieartykułowany okrzyk wściekłości, podskoczył i wyrwał rewolwer, aby we mnie wycelować, ale, nim zdążył skierować lufę, uderzyłem go po ramieniu tak, że broń upadła na ziemię; wnet potem uderzyłem go pięścią w skroń; runął jak martwy kloc. Gruby Hammerdull stał już przy mnie i zawołał zachwycony:
— Hergh — day! Nareszcie, nareszcie widzę znów słynne uderzenie Shatterhanda! Thank you, sir! Drab się doigrał. Czy go nie spętamy odrobinkę, aby po oprzytomnieniu nie palnął jakichś głupstw?
— Dobrze, drogi Dicku! Kilka rzemieni dokoła nóg i rąk nie zawadzi.
— Podejdź tu, Pitt Hollbers, stary coonie! Ozdobimy chude gnaty tego Old­‑Cursing­‑Dry pół tuzinem skromnych kokard. A może myślisz, że nie?
Pitt podszedł z uśmiechem na twarzy i odpowiedział jak zwykle:
— Jeżeli sądzisz, że tak przystoi, możemy to zrobić, stary Dicku!
— Czy zrobimy, czy nie zrobimy, to wychodzi na jedno; ale w każdym razie będzie to zrobione.

Nietylko go spętali, ale nadomiar przywiązali

35