Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szych Nawajów. Widzicie więc, że mamy dosyć czasu!
— Czy dosyć czasu, czy nie, to na jedno wychodzi; zastosuję się jednak do pana decyzji, ponieważ jest pan istotnie mądrzejszy od Pitta Holbersa, starego coona, który to sam przynał.
— Nie mówiąc już oczywiście o tobie, drogi Dicku, — odciął się Holbers.
— Zamilknij! Powiedziałeś, że nie chcesz więcej mówić. Co pan zamierza czynić, mr. Shatterhand?
— Winnetou postanowi. Ja prowadziłem badania; resztę pozostawiam memu czerwonemu bratu.
Winnetou i ja znaliśmy się lepiej, niż jacykolwiek inni dwaj ludzie. W chwilach, kiedy należało powziąć decyzję, mogło się zdawać, że posiadamy jedną duszę, jedną myśl. Co jeden wypowiadał, to drugi już w milczeniu ważył w myślach. Tak się też obecnie stało. Apacz bowiem badawczo spojrzał mi w twarz i, skoro skinąłem, zwrócił się do Nawaja, który z nami przybył, a który przez cały czas rozmowy był milczącym świadkiem, albowiem, kiedy mówią wodzowie, zwyczajny wojownik musi milczeć.

— Czy mój młody czerwony brat zna dokładnie Deklil­‑Naszla[1] rzeki Juan?

29
  1. Czerwony Canon.