Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzy pragną śmierci Maksymiljana, o darowanie życia cesarzowi.
— Zaczynam rozumieć.
— Niech mi pani powie, czy Juarez nie miał prawa nazwać panią osobą nieostrożną?
Oh, nawet więcej, niż nieostrożną!
— Nawet to określenie było z jego strony wielkiem ryzykiem. Mówiąc bowiem o nieostrożności, przyznaje, że pragnie ostrożności. Jest to dowodem, że się zajmuje sprawą, o którą pani chodzi.
— Panie poruczniku, — rzekła księżna, ujmując Kurta za rękę, — jestem niesłychanie wdzięczna za oświetlenie sytuacji.
— Chciałem pani tylko dowieść, że Juarez nie był wobec pani ani niegrzeczny, ani źle wychowany. Poprostu zapewnił panią w dyskretny, dyplomatyczny sposób, że zrobi wszystko, aby spełnić pani prośbę.
Po tych słowach smutek księżny nagle ustąpił. Twarz zajaśniała radością. Odrzekła z ożywieniem:
— Dał mi pan wskazówki, których wcalebym nie oczekiwała. Teraz rozumiem, dlaczego się pan cieszy opinją dzielnego oficera. Po naszej rozmowie doszłam do przekonania, że jest pan również świetnym materjałem na dyplomatę.
— Zbyt dużo zaszczytu, łaskawa pani, — uśmiechnął się Kurt. — Nie odbiegajmy jednak od tematu. Mogę pani nawet udowodnić, że słusznie interpretuję odpowiedź Juareza, skierowaną do pani. Jak mówiłem, oblegam cesarza poto, aby go uratować. Juarez wie

94