Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówię zupełnie serjo — odparł Kurt.
Na twarzy księżnej zjawił się wyraz niemiłego zdumienia.
— Nie chce mi się wierzyć.
— Ależ to szczera prawda. Oddałem się do dyspozycji Juareza i Escobeda.
— Będąc Niemcem? Odszczepieniec... Zdrajca...
Ostatnie słowa wypowiedziane zostały bez szczególnej zapamiętałości. Brzmiała w nich tylko powaga i smutek.
— Jestem przekonany, że mi pani wybaczy, — rzekł Kurt. — Czy wolno zwierzyć się z pewną tajemnicą?
— Nie zdradzę jej.
— Powinna ją pani zdradzić tylko dwom osobom.
— Komuż to?
— Cesarzowi i mężowi. — Oblegam cesarza tylko poto, aby go uratować.
— To brzmi nieprawdopodobnie.
A jednak rzecz zrozumiała. Dotychczasowe moje wysiłki, niestety, nie przyniosły rezultatów.
— Nasze również. Właśnie przybywam od prezydenta.
— Od Juareza? To mnie bardzo dziwi.
— Zostałam przyjęta, rozmawiałam z nim.
— Z czyjego polecenia?
Księżna ostrożnie obejrzała się na wszystkie strony, zanim odrzekła:
— Posłało mnie do Zapoteki własne serce. Mogę panu jednak ponadto w zaufaniu powiedzieć, że

89