Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z pewnością niebardzo różowy — odparł Lopez i dodał z wiele znaczącym akcentem: — Ale i niezbyt czarny. Po zawarciu pokoju jeńcy wojenni odzyskują przecież wolność.
— Na to nie można liczyć.
Ah! — Lopez wydał ten okrzyk z udanem zdumieniem. Chciał nieco podręczyć znienawidzonego generała.
— Nie — ciągnął Miramon. — Nie odzyskamy wolności. Czy wie pan jednak, jaki los czeka cesarza, gdy republikanie pochwycą go w swe ręce?
— Zostanie rozstrzelany.
— Bezwątpienia. A my? Czy unikniemy tego?
— Sądzi pan, że Juarez każe rozstrzelać wszystkich cd cesarza do ostatniego żołnierza?
— Byłby to obłęd.
— No, więc? Rozstrzela poprostu przywódców, to jest cesarza, kilku generałów i — — koniec na tem!
Miramon zmarszczył czoło.
— Niebardzo to uprzejmie, pułkowniku, malować przede mną takie obrazy przyszłości!...
— Według umowy — Lopez zmienił temat — Velez przybędzie na czele dwustu ludzi. Gdy zobaczy, żeśmy dotrzymać słowa, wezwie większy oddział.
— Wdać, że pomyślał o środkach ostrożności i bezpieczeństwa. Kiedy i o której godzinie zamierza się pojawić?
— W nocy z 15-go na 16-y maja.
— Do licha! Tak późno?

48