Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   70   —

pół przegniłe pnie drzewne. Tak dostaliśmy się po południu na wązką dolinkę, w której tylko przez środek biegł wolny pas podobny do łąki, podczas gdy boki porosłe były gęsto drzewami. W sinej dali wznosiła się wielka góra. Zdawało się, że jej górzyste stoki zagrodzą nam drogę.
— Czy przejedziemy tamtędy? — spytałem Alla.

— Tak, panie. Przejdziemy na lewo u stóp tej góry
— Co powiada ten człowiek? — spytał Lindsay.
— Że droga prowadzi tam na lewo u stóp góry, którą przed sobą widzimy.
— Niepotrzebna wiadomość! — mruknął niechętnie.
Niebawem miał sposobność przekonać się, jak potrzebną była ta uwaga przewodnika, gdyż zaledwie otworzyłem usta, aby mu odpowiedzieć, huknęły z obu stron strzały, a równocześnie wyskoczyło z pomiędzy