Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/507

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   445   —

Opowiedział mu całe zdarzenie, a gość słuchał opowiadania z nadzwyczaj nem napięciem. Po skończeniu zapytał drżącym głosem:
— Czy ustę zastrzelono naprawdę?
— Usta? Kto to jest? Kogo tak zowią? Wszak nie wymówiłem wcale tego słowa!
— Mam na myśli dowódcę, którego nazwałeś Abrahimem Mamurem.
Tem słowem „usta“ zdradził się. Hulam wiedział także, o co chodzi. Nie dał jednak tego poznać po sobie, lecz odpowiedział spokojnie.
— Nie, nie zginął; udał tylko, że go kula dosięgła. Ale nazajutrz spotkała go zasłużona nagroda. Strącono go z galeryi wieży w Galacie.
— Doprawdy? To straszne! I tam zginął?
— Tak, i Grek imieniem Kolettis, którego także strącono.
— Kolettis? Ia waih! Kto ich strącił?
— Pewien Arab z Tunisu, z okolicy Szott el Dżerid, który poprzysiągł był krwawą zemstę niejakiemu Hamd el Amazatowi. Ten Amazat zabił pewnego francuskiego kupca w Blidah, potem pozbawił życia jego bratanka, a wkońcu zabił także ojca tego Araba na szocie. Syn szuka teraz mordercy.
— Allah kerim! Jacyż to na świecie źli ludzie! Ale to pochodzi stąd, że nikt już nie wierzy nauce proroka. Czy ten Arab znajdzie tego Hamd el Amazata?
— Jest już na jego tropie. Ten zbrodniarz ma brata, który nazywa się Barud el Amazat i jest takim samym łotrem. Porwał on córkę przyjaciela i sprzedał ją jako niewolnicę. Wydarto ją następnie nabywcy, który był właśnie owym Abrahimem Mamurem; Isla zaś, mój krewny, pojął ją za żonę. Wybrał on się teraz, aby wyszukać tego Baruda el Amazat i aby go ukarać.
Podczas tego trwożył się gość coraz to bardziej. Odechciało mu się jeść, a wzrok jego zawisł wśród wzrastającego rozdrażnienia na ustach opowiadającego.
— Czy go odnajdzie? — zapytał.