Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   185   —

— Uspokójcie się! Dostaniecie wnet zajęcie.
— Pięknie! Dobrze! Pozabijamy tych drabów!
— Nie, ale powodzimy ich trochę za nos.
— Cieszy mnie! Powinniby mieć tylko takie nosy, jak mój! Yes! Kto będzie przy tem?
— Tylko ja i wy, sir!
— Tem lepiej. Kto sam pracuje, sam zyskuje cały zaszczyt. Kiedy się to zacznie?
— Na krótko przed świtem.
— Dopiero? W takim razie kładę się jeszcze trochę spać.
Owinął się i zapadł wkrótce w głęboki sen.
Hassan Ardżir Mirza oczekiwał z napięciem narady ze mną, a pod ścianą, oddzielającą nas od kobiet, widać było trzy postacie kobiece, które obawa skłoniła do wysłuchania rozmowy naszej osobiście, żeby nie czekać dopiero na jej powtórzenie.
— Gdzie teraz byłeś emirze? — zapytał.
— Chciałem ci dać czas do namysłu i uspokojenia się. Człowiek rozumny nie pyta gniewu o radę, lecz rozum. Gniew twój uśmierzył się już zapewne; powiedz, co zamierzasz uczynić?
— Napadnę na nich ze swoimi ludźmi i pozabijam ich!
— Ty, ze swoimi rannymi chcesz rzucić się na tych trzydziestu silnych i zdrowych ludzi?
— Dopomożesz nam ty i twoi towarzysze.
— Nie, tak nie postąpimy. Nie jestem barbarzyńca, lecz chrześcijanin. Wiara moja pozwala mi bronić życia, skoro mu kto zagrozi, ale poza tem każe szanować życie brata. Święta księga chrześcijan nakazuje: „Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego, ze wszystkiej duszy twojej, ze wszystkich sił twoich, a bliźniego swego jako siebie samego“. Życie bliźniego musi mi więc być tak samo drogiem, jak moje własne.
— Ależ ci ludzie, to nie nasi bracia, lecz wrogi!
— Mimo to są naszymi braćmi. Koran chrześcijan powiada: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; błogosławcie