Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   134   —

koni. Węglarz zobaczył fajkę. Na ten niezwykły widok odezwało się z tego miejsca jego, jak las gęstej brody, w którem można się było spodziewać ust, tak niewymownie tęskne chrząkanie, że powróciłem natychmiast do izby, aby wyprosić i dla niego trochę Baziranu. Otrzymawszy odrobinę tytoniu, włożył go do ust, zamiast do fajki. Miał inny smak niż my.
Mur, okalający dziedziniec, wznosił się ponad wysokość człowieka, konie były zatem w zupełnem bezpieczeństwie, skoro tylko zamknięto wielką i silną bramę, która tworzyła jedyne wejście. Uspokojony tem, wróciłem do izby, gdzie tymczasem gospodarz usiadł obok gości i rozmawiał z nimi po arabsku.
Wkrótce wniosła gospodyni kilka latarń papierowych, rzucających miłe półświatło, a następnie jedzenie, złożone wyłącznie z drobiu na zimno, który jedliśmy z jęczmiennymi plackami.
— Ta okolica, jak się zdaje, bogata w ptactwo — zauważył Mohammed Emin.
— Bardzo — odrzekł Mamrahsz. — Jezioro jest niedaleko stąd.
— Jakie jezioro?
— Zeribar.
— Ah! Zeribar! Na dnie tego jeziora leży zatopione grzeszne miasto, które było zbudowane z samego złota?
— Tak, panie. Czy słyszałeś o niem?
— Mieszkańcy jego byli tacy bezbożni, że szydzili z Allaha i proroka; zato zesłał Wszechmocny trzęsienie ziemi, które pochłonęło całe miasto.
— Słyszałeś prawdę. W pewne dni widzi się, jadąc jeziorem pod zachód słońca, złote pałace i minarety, błyszczące głęboko na dnie jeziora, a obdarzeni szczególną łaską Boga, słyszą nawet wynoszący się w górę głos muezzina: „Hai, aal el zallah“ — hej, gotuj się do modlitwy! Wówczas widać zatopionych, jak płyną tłumnie do moszei, gdzie modlą się i czynią pokutę, dopóki nie zmażą win swoich.
— Czy ty także widziałeś to i słyszałeś?