Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   124   —

— Tak, gdyż tain graniczy kurdyjski kraj Teratul z perskim obwodem Sakiz, należącym do Sinny.
— Czy są tam Kurdowie Dżiaf?
— Są, ale bardzo wojowniczy.
— Może jednak przyjmą nas dobrze, gdyż nie zrobiliśmy im nic złego. Być może także, że imię chana Hajder Mirlama posłuży nam jako polecenie. Prowadź nas do przesmyku, o którym mówiłeś. Jedziemy na wschód!
Rozmowę tę prowadziliśmy w języku kurdyjskim, więc przetłómaczyłem ją towarzyszom, którzy byli zupełnie zadowoleni z moich zarządzeń. Amad el Ghandur osiodłał i dosiadł swego konia i ruszyliśmy dalej. Mohammed Emin wziął ogiera do siebie.
Podczas tych niemiłych rozpraw i zdarzeń upłynęło sporo czasu i było już prawie południe, kiedy dotarliśmy do wspomnianego przesmyku. Znajdowaliśmy się w głębi gór i zwróciliśmy się na wschód, postarawszy się wprzód o to, żeby nie zostawić śladów zmiany kierunku.
Już w godzinę zauważyliśmy, że teren znów zaczął się zniżać, a na moje zapytanie dowiedziałem się od Alla, że chcąc się dostać stąd do łańcucha gór Cagros, trzeba przejechać wpoprzek znaczną podłużną dolinę.
Sprzeczka, która zaszła dziś rano, wprowadziła głębokie zniechęcenie w nasze tak braterskie dotychczas koło, a widać je było najwyraźniej na mojej twarzy. Nie mogłem oka zwrócić na ogiera. Gniady był wprawdzie także niezły koń, ale, ponieważ Kurdowie umieją tylko konie do upadłego zajeżdżać, czułem się w siodle, jak uczeń początkujący w szlachetnej sztuce gimnastyki na wychudłym człapaku, którego utajone przymioty trzeba dopiero studyować. Oczywiście z całego serca godziłem się na to, że ogier mógł sobie te raz kłusować, tak swobodnie i lekko.
Pod wieczór dostaliśmy się do lasu, gdzie mieliśmy rozbić obóz. Nie spotkaliśmy dotychczas ani jednego człowieka, a natomiast trochę zwierzyny, która