Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   114   —

że pytamy ciebie, zanim coś uczynimy. Szejk zasłużył na śmierć; naradźmy się teraz nad tem!
— Znowu się naradzać? Czyż nie wiecie, że przyrzekłem bratu jego puścić go bez szwanku, skoro nas ścigać nie będą?
— Było to przyrzeczenie, zbyt pośpiesznie dane; dałeś je, nie zapytawszy nas poprzednio. Czy jesteś naszym władcą, że przywykłeś postępować według własnej woli?
Był to zarzut, jakiego się nie spodziewałem. Milczałem czas jakiś, aby wypróbować własne sumienie, a potem odrzekłem:
— Macie słuszność, twierdząc, że postępowałem czasem bez pytania was o zdanie. Działo się to jednak nie dlatego, jakobym uważał siebie za stojącego ponad wami, lecz z innych powodów. Nie umiecie po kurdyjsku i ja byłem zawsze jedynym, który mógł mówić z Kurdami. Czyż miałem przed każdem zadanem mi pytaniem, przed każdą moją odpowiedzią tłómaczyć wam każde słowo? Czy jest czas do narady z towarzyszami przy każdem postanowieniu, które szybko powziąć należy, przy każdym czynie, nie cierpiącym najmniejszej zwłoki, i to do narady z ludźmi, którzy nawet nie rozumieją jednej wspólnej mowy? Czy nie wychodziło nam zawsze na korzyść to, co czyniliście za moją radą?
— Odkąd zetknęliśmy się z Bejatami, od tego czasu rada twoja nigdy dobrą nie była.
— Nie poczuwam się do tego, chociaż nie chcę sprzeczać się z wami. Nie jestem Allahem, lecz człowiekiem, który się może pomylić. Dotychczas powierzaliście mi przewodnictwo dobrowolnie, bo mieliście do mnie zaufanie, ponieważ jednak widzę, że to zaufanie zniknęło, więc ustępuję także dobrowolnie. Mohammed Eminie, jesteś najstarszy między nami, w twoje więc ręce składam zaszczyt przewodniczenia nam w dalszej drodze.
Tego się nie spodziewali; ale ostatnie zdanie zbyt pochlebiało staremu Haddedihnowi, iżby miał wniosek mój odrzucić całkiem bez dyskusyi.