Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   103   —

— Cudzoziemcze, jesteś łotr!
— Szejku, powtórz raz jeszcze to słowo, a dam znak naszemu strażnikowi i będziesz trupem.
— Ależ zachowanie twoje, to zdrada! Przybyłem jako poseł mojego plemienia i mogę się domagać wolnego powrotu!
— Nie jesteś posłem, lecz dowódcą swojego szczepu; prawo pośredników ciebie nie dotyczy.
— Czy wiesz, co to jest prawo narodów?
— Ja wiem, ale ty go nie znasz. Słyszałeś może kiedyś, że o tem mówiono, lecz duch twój nie dojrzał jeszcze do tego zrozumienia. Prawo, o którem mówisz, nakazuje uczciwość w boju, każe zawiadomić nieprzyjaciela o tem, że się go ma napaść. Czyś to uczynił? Nie. Wpadłeś na nas jak zbój, jak sęp, co rozdziera gołębia, a teraz się jeszcze dziwisz, że się ciebie traktuje jak zbója. Przybyłeś do nas, bo uważasz nas za tchórzów, bojących się twego orszaku, ale przekonasz się, że jest przeciwnie. Opuścisz to miejsce tylko wówczas, kiedy mnie się spodoba, a gdybyś chciał przemocą się wydostać, to przypłacisz to życiem. Zsiadaj więc i usiądź przy nas. Nie zapominaj jednak, że oczekuję od ciebie grzeczności i że zginiesz niechybnie, jeśliby Bebbehowie poważyli się na nas tu napaść!
Usłuchał z wahaniem mego rozkazu, nie zdołał się jednak wstrzymać od groźnej uwagi:
— Moi ludzie pomściliby mnie straszliwie!
— Nie boimy się ich zemsty; widziałeś to już i nieraz jeszcze zobaczysz! No, ale teraz pomówmy z rozwagą o tem, co cię tu sprowadziło. Mów, szejku Gazal Gaboyo, lecz unikaj wszelkiej obrazy!
— Jesteście naszymi nieprzyjaciółmi, gdyż połączyliście się z Bejatami, by nas ograbić.
— To mylne zapatrywanie. Bejaci spotkali nas podczas noclegu, a szejk ich Hajder Miriam zaprosił nas w gościnę. Powiedział nam, że udaje się na święta do Dżiafów, a my uwierzyliśmy jego słowom. Gdybyśmy byli wiedzieli, że zamierza na was uderzyć, nie byli-