Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie chcę teraz wymieniać, zapowiedział mi wczoraj pańskie przybycie. Jakież wieści sennor przynosi?
— Przynoszę dobrą, ważną wiadomość. Kilka miejscowości podniosło oręż w obronie cesarza.
Ah! To bardzo cenne. Jakież to miejscowości?
— Oto spis.
Oficer wziął kartkę i odczytał treść.
— Wszystkie miasta leżą na tyłach wojsk Juareza — rzekł z dobrze udanem zdumieniem. — Czy można uważać, że powstania się udały?
— Tak, wszystkie. Byłem sam świadkiem jednego z nich.
— Mówi pan o Santa Jaga?
— Tak. Byłem świadkiem, jak do miasta wkroczyło wojsko i zatknęło sztandar na dachu klasztoru.
— Jakże się zachowywała ludność?
— Entuzjastycznie. Gdy nadszedł ranek, zaczęła wznosić okrzyki na cześć sztandarów cesarskich.
— Czy chciałby pan powtórzyć te słowa w obecności cesarza?
— Bardzo chętnie.
— Natychmiast pana do niego zaprowadzę. Proszę chwilę zaczekać!
Orbanez wszedł do przyległego pokoju, wrzekomo poto, by się przygotować do audjencji u cesarza.
W pokoju tym stał — Arrastro.
— No, jakże się zachowuje? — szepnął grubas.
— Bez zarzutu.
— Potwierdza wszystko?

86