Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie otrzymał pan moich dwóch ostatnich raportów. Wróg pochwycił je, dlatego przybywam osobiście. Wie pan zapewne, że Francuzi opuścili kraj?
— Owszem, wiem.
— Czy wie pan również, że Maksymiljan przebywa w Queretaro?
— Owszem.
— Pod władzą jego pozostały tylko trzy miasta: stolica, Queretaro i Veracruz. Komendantem Meksyku jest krwawy generał Marquez, łotr nad łotrami.
— Bóg da, że niedługo będzie sprawować swój urząd!
— Mam nadzieję. Czekałem na wiadomości od pana. Ponieważ jednak posłańcy przepadali, zacząłem działać na własną rękę. Należało przerwać połączenie między trzema miastami, w których sprawuje rządy Maksymiljan. Dlatego oblegałem Pueblę i zdobyłem ją[1].
— Naprawdę? — zapytał Juarez ucieszony. — Wielki to postęp i sukces. Sennor Diaz, oto moja ręka! Dziękuję z całego serca.
— Przybyłem, — ciągnął Diaz — aby naradzić się z panem i generałem Escobedo nad dalszem postępowaniem. Zameldowałem się. Czekam rozkazu, kiedy będziemy mogli pomówić.
— Zawiadomię pana i generała Escobedo. Sennor, jesteś moim gościem. Proszę ze mną!

Radość zmieniła poważnego Zapotekę. Przeprosił Sternaua i Ungera, ujął zwycięskiego generała pod ramię i wyszedł z nim.

  1. 2 kwietnia 1867.
71