Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chce być ojcem swego kraju, kto ma prawo być litościwym i łaskawymi
— Któż panu powiedział, że nie myślałem o łasce?
— Pańskie własne słowa.
Juarez wstał z krzesła, przeszedł się kilkakrotnie po pokoju i stanął przed Kurtem.
— Młodzieńcze, polecono panu zakomunikować mi, że rząd pański życzy sobie, bym zastosował prawo łaski, czy tak?
— Tak.
— Czy wiadomo panu, w jaki sposób Maksymiljan zawładnął Meksykiem? Czy wiadomo panu, iż byłem wtedy z woli Narodu i łaski Boga władcą tego kraju?
— Owszem, wiem o tem.
— Może pan uważa, że unieszczęśliwiłem swój naród?
— Zdaniem mojem, było wprost przeciwnie.
— Czy naród odebrał mi władzę?
— Nie. Chociaż w Paryżu zjawiła się delegacja i prosiła cesarza...
— Była to gra, farsa dla małych dzieci! — odparł Juarez. — Czy wiadomo panu, w jaki sposób najeźdźcy gospodarowali w tym kraju?
— Niestety. Wiadomo.
— Byli moimi wrogami. — — Przeciw Maksymiljanowi Habsburgowi mam dwa zarzuty. Po pierwsze, zaufał człowiekowi, który nie rozumie potrzeb naszego kraju. Po drugie, teraz, gdy Francuzi opuścili kraj, nie poszedł w ich ślady, lecz w szaleńczem

67