Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak. Ratunek w ucieczce.
— Czy ucieczka ma się odbyć w tajemnicy?
— Nie. Na to jestem za dumny! Nie znaczy to oczywiście, aby wszyscy musieli wiedzieć naprzód, że Wasza Cesarska Mość chce kraj opuścić. Na czele wiernych huzarów doprowadzę Waszą Cesarską Mość nad wybrzeże morskie.
— A republikanie?
— Nie boję się ich!
— Dowiedzą się o planowanej ucieczce i zastąpią nam drogę.
— Przepuszczą nas.
— Tak, ale dopiero wtedy, gdy odeprzemy ataki. Chciałbym unikać przelewu krwi.
— Nie nastąpi. Juarez będzie nas ochraniał.
— Juarez? — zapytał cesarz ze zdumieniem. — Jakżeto? Juarez ma mnie osłaniać?
— Tak — odparł Mejia z wielką pewnością siebie. — Czy mogę przypomnieć sennoritę Emilję, z którą Najjaśniejszy pan parę razy rozmawiał?
— Przyznaję, że mi kilkakrotnie doradzała ucieczkę.
— Czy powoływała się przy tej sposobności na Juareza?
— Tak. Uważałem ją jednak za awanturnicę.
— Może nią jest. Ale Juarez posługuje się sennoritą Emilją w nieoficjalnych sprawach.
Ah! Szpieguje w jego imieniu?
— Nie. Prowadzi układy.
— Pozostaje pan z nią w stosunkach?
— Tak.

102