Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   294   —

— Tak. Oni obaj byli do dziś jeszcze z jakimś trzecim u mego pana.
— Aż do dziś jeszcze? Gdzie oni teraz?
— Niema ich.
— Dokąd pojechali?
— Nie wiem. Przybyli owi dwaj, o których ci mówiłam. Rozmawiano potajemnie, a potem tamci trzej odjechali. Następnie zawezwano woźnicę. Wiedzieli dokładnie, kiedy i skąd wy przybędziecie. Jego parobek musiał stanąć na drodze z Newrekup, a nasz na drodze do Vessme i Wlakawicy. W ten sposób nie mogliście im się wymknąć. Słyszałam, że jesteś chrześcijanin i że się chcą zemścić na tobie. Ułożyli plan, że zamieszkasz u woźnicy, a potem mieli zarządzić, co z tobą zrobić. Podsłuchałam to i postanowiłam cię ostrzec. Teraz jestem szczęśliwa, że tego dokonałam i chciałabym jeszcze więcej ci się przysłużyć.
— Dziękuję ci. Nie wiem, jak długo tu pozostanę i czy się jeszcze z tobą zobaczę. Pozwól, że ci coś dam na pamiątkę po cudzoziemcu, dla którego okazałaś tyle dobroci!
Wręczyłem jej przygotowany już z góry upominek. Nie powiedziała nic na to. Z powodu ciemności chciała, zdaje się, dotykiem przedmiot ten zbadać. Wreszcie zabrzmiało niemal za głośno:
— O Boże! Różaniec! O panie, jakiś ty dobry! To było najgorętsze życzenie mojego życia. Nie chciałam różańca muzułmanów, a chrześcijański taki rzadki i drogi. W każdej modlitwie pamiętać będę o tobie. Ale co mam dziś uczynić dla ciebie?
Dar wprawił ją w upojenie. Była w takim nastroju, że naraziłaby się na największe niebezpieczeństwo, gdybym tego zażądał.
— Czy sądzisz, że niepodobna się dowiedzieć, co oni postanowią? — spytałem.
— To będzie trudno. Musiałam do narożnika pozanosić rogóże i wino. Tam urządzą naradę, a tam niepodobna ich podsłuchać.