Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   227   —

Wszak umiesz czytać. To książka. Kupiłem ją w Damaszku na pamiątkę o mieście cichych ogrodów i chłodnych wód. Obyś słyszał, jak płynie ta orzeźwiająca woda i pił ją czytając. Oto masz!
Otworzyłem torbę przy siodle, wyjąłem książkę i podałem mu.
— Co tam jest? — spytał. — Czy to przypowieści?
— Nie. Nie będziesz czytał bajek, lecz prawdę, trwającą od wieczności do wieczności. Dusza twoja jej pragnie, więc ją masz. Ta książka, to Nowy Testament, który zawiera wszystko, co ci opowiadałem i wiele jeszcze ponadto.
Na to wydał kowal głośny okrzyk radości, po którym można było poznać, jakiem szczęściem ten d ar go napełnił.
— Effendi — rzekł — to dar tak wielki, że go wcale przyjąć nie mogę!
— Zachowaj go w Imię Boże! Nie jestem bogaty. Książka nie dużo kosztuje, ale zawiera największe bogactwo, jakie ziemia dać może: drogę do zbawienia. Święty apostoł powiada, że należy szukać w tej książce i badać, ponieważ życie wieczne zawiera. Obyś to życie z niej dla siebie wybadał! Życzę ci tego z całego serca!
Nie łatwo położyłem koniec jego podziękowaniom. Byłby mi je składał w dalszym ciągu, gdyby w tem z innej strony nie doznał przeszkody.
Wjechaliśmy znowu na równinę i zauważyliśmy, że znajdujemy się na dość utartej ścieżce.
— To droga z Uzu Dere do Maden — objaśnił Szimin, przerywając wylewy wdzięczności.
Równocześnie pochwyciłem jego konia za cugle.
— Stać! Słuchaj! Wydało mi się, że usłyszałem parskanie konia przed nami.
— Nic nie słyszałem i teraz nie słyszę.
— Grunt jest miękki i tłumi tentent, ale mój koń nadstawia uszy i wciąga w nozdrza powietrze. To pewny znak, że mamy kogoś przed sobą. Słuchaj!