Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   225   —

— Czy odrzucisz zbiór cały dla kilku robaczliwych owoców?
— A dlaczegóż nie rośnie u nas właśnie pszenica chrześcijaństwa, lecz chwasty?
— Czy tak jest, w istocie? Czy jest tak źle? Wiedz zatem, że chwast udaje się najlepiej na złym gruncie. Złe świadectwo wystawiasz w tem Islamowi, bo musiałby być złym gruntem. Jesteśmy sami i mamy czas. Czy opowiedzieć ci o Chrystusie, o prorokach, którzy go przepowiadali i o cudach jakie on czynił?
— Opowiedz! Dowiedź, że on większy od Mohammeda! Tobie mogę się przysłuchiwać, nie obarczając swego sumienia. Nie pracujesz nad zyskaniem prozelitów dla swojej wiary i nie chcesz mnie dla niej zwabić; znasz Islam i chrześcijaństwo, jestem pewny, że powiesz mi prawdę.
„Odtąd ludzi łowić będziesz“... O tych słowach Zbawiciela myślałem, rozpoczynając opowiadanie. Kowal zapatrywał się słusznie na moje względem niego dobre zamiary. Była to dusza natanaelowa, bez fałszu. Należał do tych ludzi prostych, którzy przy małych zdolnościach do prawdy dążą, gdy tymczasem duchowo więcej uposażeni trwonią siły na niepożyteczne wykręty.
Była to jazda szczególna. Ja opowiadałem, a on przysłuchiwał się cicho. Czasem tylko w trącił jakieś krótkie pytanie, lub wypowiedział słowo podziwu. Jechaliśmy ostrym kłusem, wskutek czego on z trudnością tylko utrzymywał się przy moim boku. Mimoto więcej zważał na moje słowa niż na konia i drogę. Zdarzało się więc, że koń potknął się czasem, strzemię z nóg się zsunęło na chwilę, a on wydawał jakiś okrzyk dosadny, niezbyt licujący z opowiadaniem. Mimo to posuwaliśmy się szybko naprzód w przestrzeni, a w dziedzinie ducha robiliśmy, jak zauważyłem, także pewne postępy.
Upłynęło kilka godzin. W tym czasie, wspięliśmy się na wysoką górę, bez drogi, co w ciemności nie było zbyt łatwem. Po drugiej stronie zjechaliśmy znowu na dół przez las po stromej pochyłości. Jechaliśmy więc wolniej niż dotąd.