Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   164   —

Riha. Osko i Omar, spostrzegłszy to, strzelili zaraz do niego, ale spudłowali.
— Zostańcie tu! — zawołałem na nich.
Nie wypuszczajcie z chaty żadnego! Zastrzelcie każdego, któryby chciał umknąć!

Obok stał muł farbiarza, oraz konie Halefa i Ismilanina. Koń tego długiego wydawał się najbardziej wypoczętym. Wskoczyłem nań, wbiłem mu w boki ostrogi, że skoczył w górę wszystkiemi czterema nogami, szarpnąłem go i pocwałowałem za złodziejem!
Co się za mną działo, to było mi obojętnem. Musiałem swego konia dostać napowrót. Miałem w ręku