Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   8   —

— Panie — prosił — powiedz najpierw, kim jesteś!
Wtem huknął na niego Halef:
— Człowieku! Gadzie! Jak możesz żądać, żeby tak i pan mówił ci, kim jest? Ale ja ci powiem łaskawie, że stoisz przed dostojnym i szlachetnym hadżim, effendim Kara Ben Nemzi bejem, którem u oby Allah użyczył wielu tysięcy lat, nie licząc zim. Przypuszczam, że już o nim słyszałeś!
— Nie, nigdy! — zaklinał się przestraszony kiaja, stwierdzając prawdę.
— Co? Nigdy? — huknął na niego Halef. — Czy mam rozkazać, żeby ci tak długo ściskano mózgownicę, aż wyjdzie z niej właściwa myśl? Namyśl się!
— Tak, słyszałem o nim — wyznał kiaja w największem przerażeniu.
— Czy tylko raz?
— Nie, bardzo wiele razy!
— To szczęście twoje, kiajo! Wziąłbym cię do niewoli i odesłałbym do Stambułu, aby cię utopiono w Bosforze! A teraz posłuchaj tego, co ci powie ten dostojny effendi i emir!
Podczas tych słów odsunął Halef konia od kiaji. Oczy jego błyskały jeszcze pozornym gniewem, ale kąciki ust drgały zdradziecko. Poczciwy hadżi musiał sobie zadać wiele trudu, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
Wszyscy czekali teraz na to, co ja powiem. Odezwałem się do kiaji w tonie uspakajającym: Nie przybyłem tu, żeby wam coś złego uczynić; ale przywykłem, żeby mi odpowiadano posłusznie i natychmiast na moje pytania. Ten człowiek wzbraniał się dać mi odpowiedź dobrowolnie, chciał wymusić pieniądze, dlatego nakazałem go skarcić. Od niego samego zależy, czy nie otrzyma jeszcze bastonady! Gdy ja odwróciłem się do stróża nocnego, dał mu naczelnik skwapliwie znak i szepnął:
— Na miłość Allaha, odpowiedz prędko!
Nocny obrońca poddanych padyszacha stanął w wy-