Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wtedy zobaczy, jak niewłaściwie nas potraktował i będzie zmuszony nas przeprosić.
— Jakże się cieszę! To będzie zwycięstwo, z którego będziemy mogli być dumni. Czy nie uważasz, sihdi?
— Nie mówmy jeszcze nic o dumie. Zamiar nasz jest dobry, ale między nim i wykonaniem jest jeszcze wielka odległość.
— Nawet Eufrat leży pośrodku! Nie?
— Tak.
— Aby dostać się do ruin, musimy przejść na prawy brzeg. Do Hilleh, gdzie jest most, nie możemy wracać. Jak przeprawimy się na drugą stronę?
— Zapewne znajdziemy trochę chróstu albo innego materjału na budowę tratwy. Jeżeli to się nie uda — ruszamy wpław.
— Czy wiesz, jak szeroka jest rzeka w tem miejscu?
— Z pewnością przeszło trzysta amtahr[1].
— To dużo, bardzo dużo!
— Toć jesteś dobrym pływakiem!

— O, jeśli o to chodzi, nie lękam się wcale Ale na takiej przestrzeni zmoknie nam wszystko to, co powinno być suche.

  1. Metr.