Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

et takid (woda świętych przekonań), któraby przez długie czasy orzeźwiała nasze serca miłością ku tobie i radością... Czy zamierzasz odwiedzić jeszcze kiedy ponownie krainę Kurdów?
— Bóg raczy to wiedzieć... Jak On zechce, tak się stanie.
— O, mam nadzieję, że dobry Bóg ci pozwoli przybyć do nas jeszcze! A wówczas przyjmiemy cię jak przyjaciela, jak brata... — Teraz pragnąłbym dowiedzieć się czegoś jeszcze od ciebie o Ukrzyżowanym i jego dwunastu hawarijun (Apostołowie). Szkoda, że tak prędko chcesz nas pożegnać...
Uczyniłem zadość żądaniu Szir Samureka, opowiadając rozmaite zdarzenia z biblji i uzupełniając je przykładami z własnego życia. A miałem w tem pewien cel uboczny. Oto, jak wiedzą już czytelnicy z poprzedniej treści opowiadania, Kelurowie wybierali się na rabunek nad granicę perską. Postanowiłem tedy odwieść ich od tego zamiaru przez rozmaite zręcznie dostosowane ostrzeżenia, tak, że nikt, oprócz Ben Akwila, nie zrozumiał mego celu. Doprowadziłem też do tego, iż Szir Samurek sam wkońcu zwrócił się do mnie z zapytaniem:
— W takim razie i nasza wyprawa na granicę Persji byłaby zbrodnią... Jak myślisz, emirze?
Rozmyślnie nie odpowiedziałem wprost na to zapytanie, udając, że nie miałem tego na myśli, i tylko niby mimochodem zaznaczyłem, że tego rodzaju napady są istotnie zbrodnicze i potępienia godne. Wywiązała się nad tem żywa dyskusja mię-

224