Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   35   —

— Na razie tak. Ale nie obawiajcie się! nic się waszym rodzinom złego nie stanie. Proszę nam powiedzieć, w jaki sposób ten łotr zwabił was tutaj?
— Okłamał nas, że tu właśnie znajduje się krzyż, przedstawiając rzecz tak, że niepodobna było nie uwierzyć. Mówił mianowicie, że pewien Inkas, zostawszy chrześcijaninem, przybył w te okolice ze swoimi towarzyszami i został napadnięty przez Indyan. Schroniwszy się na tej wyspie, bronili się tu dopóty, aż wszyscy co do jednego bohaterską śmiercią zginęli, przyczem ostatni, zanim go śmierć dosięgła, zdążył ułożyć trupy swych towarzyszów w kształt krzyża.
— I wyście uwierzyli w te brednie?
— Oczywiście. Mówił tak przekonywająco... Powiedział naprzykład, że kości tych męczenników do dziś-dnia leżą nienaruszone w tem samem miejscu, jako też różne kosztowne rzeczy i pieniądze, jakie mieli wówczas ze sobą, i nikt ich tknąć nie śmie.
— Bardzo sprytnie ułożona dla zwabienia was tutaj bajka. Wobec tego jednak, że was namówił do pozostawienia broni i zabrania ze sobą jedynie rzeczy, potrzebnych do budowy tratwy, czyż nie zrodziło się w was zawczasu żadne podejrzenie?
— Niestety, nie przyszło nam do głowy, aby to była zdrada.
— A jak daliście sobie radę z aligatorami?
— Bestye nie odrazu zwróciły uwagę na tratwę; przedtem trzymały się zdaleka.
— W jaki sposób sendador wydostał się stąd, zostawiając was na śmierć pewną?
— Ano, kazał nam wyjść na brzeg, a skorośmy już wszyscy opuścili tratwę, odbił szybko, i tyleśmy go widzieli. Chcieliśmy rzucić się za nim w wodę, ale w tej chwili nadpłynęła gromada aligatorów, wobec czego zmuszeni byliśmy pozostać tutaj bezczynnie. Sendador tymczasem, oddalając się, zapowiedział bezczelnie, że przeznaczył nas na żer aligatorów, a nasze kobiety, dzieci i całe mienie wyda Indyanom. Na razie,