Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   396   —

Wyprowadziłem Boera z chaty na podwórze razem z Mietje, która tam została, a ja wróciłem do chorej.
Po bliższem jej zbadaniu przekonałem się, że był to zwykły katar, nic niebezpiecznego. Na szczęście, miałem pod ręką odpowiednie środki apteczne, które przyrządziłem, nakazując chorej bezzwłocznie położyć się do łóżka. Ażeby Mietje jej w tem pomogła, wyszedłem po nią na dziedziniec, ale znaleźć jej nigdzie nie mogłem, i dopiero jeden z Hotentotów objaśnił mię, że panienka jest... w szkole.
— Co? w szkole? — powtórzyłem zdziwiony.
— Tak — odrzekł dumnie.
— Małe dzieci i wielkie khwekhwena[1] uczą się wiele... czytać... pisać... rachować... modlić się... Ho, ho! Mietje jest dobra i mądra...
Udałem się we wskazanym kierunku i usłyszałem wnet głośną rozmowę. Na polance, otoczonej ze wszystkich stron drzewami i zaroślami, siedziała wśród dziatwy, jak misyonarz, Mietje. Dziatwa podzielona była na dwa oddziały. Jeden, jak to już z odrębnego typu można było poznać, składał się z potomstwa Hotentotów, drugi z Kafrów.
— Złożyć ręce! — rozkazywała dziewczyna.
I w tej chwili czarne rączyny złożyły się kornie do modlitwy.
— Uważać! zaczynamy — dodała, i na dany znak rozległa się modlitwa chórem:
„Sida ’tib, hommi ”na’hab, sa’ons ”anu-”annuhe!“[2] Dzieciaki odmówiły „Ojcze nasz“ do końca, poczem dziewczyna zwróciła się do malutkich Kafrów:
— A teraz wy!
„Bawo wetu o sezulwini, malipatwe ngobungcwele igama lako“[3].

— Pięknie — chwaliła nauczycielka, gdy ucichły ostatnie wyrazy pacierza. — A teraz wszyscy razem, tak, jak tam się modlimy u jeffrouw Soofje.

  1. Tak o sobie mówią wschodni Hotentoci.
  2. „Ojcze nasz“ w języku Hotentotów.
  3. To samo w języku Kafrów.