Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   369   —

Spędziłem i ja niedawno z nimi kilka najpiękniejszych dni w życiu, podejmowany w ich domu z ogromną serdecznością.
W piękną, księżycową noc letnią rozmawialiśmy długo o puszczach Ameryki południowej i o jej mieszkańcach, Indyanach, którzy szybko daliby się ucywilizować, gdyby tylko choć odrobiną dobrych chęci przyczynili się do tego przedstawiciele rasy białej...