Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   324   —

— Osiągnęliśmy przez taki obrót sprawy bardzo duży rezultat.
— Chciałbym też wiedzieć, co?... — odburknął Pena zgryźliwie.
— Jak to „co“? Z tej naszej pozycyi z góry, nietrudno będzie zmusić przeciwników do poddania się; wystarczy nam podnieść karabiny do ramienia.
Parlamentarz tymczasem zbliżył się do swego naczelnika, który, spojrzawszy ku nam, spostrzegł niezawodnie skierowane w swą stronę lufy naszych sztućców. To go tak stropiło, że zakręcił się z niepokojem w miejscu i szybko skrył się za skały.
Nie było go widać czas jakiś, — być może porozumiewał się z sendadorem, gdyż wrócił po dłuższej chwili i zamienił słów kilka z owym lndyaninem, który służył za parlamentarza, poczem Indyanin podążył znowu ku nam.
— Sennores — rzekł, — naczelnik zgadza się na zawarcie pokoju pod warunkiem, jeżeli pozwolicie nam odejść stąd spokojnie.
— Razem z sendadorem?
— Tak, sennores.
— Powiedz swemu naczelnikowi, że jesteśmy przyjaciółmi Chiriguanosów, czego dowodem choćby tylko to, iż puściliśmy na wolność sześciu waszych ludzi, schwytanych przez nas tutaj. Nie chcemy też walczyć z wami, nie dybiemy ani na wasze życie, ani na mienie. Przeciwnie, będziemy żyli z wami w najlepszej zgodzie. Ale warunek: wydacie nam sendadora, z którym mamy różne porachunki. Do namysłu pozostawiam wam tylko dziesięć minut, i jeżeli nie zdecydujecie się w ciągu tego czasu, ruszymy naprzód, by was pchnąć pod grad kul naszych towarzyszów, którzy się znajdują na górze. Uważaj więc: tylko dziesięć minut! Powiedz to swemu naczelnikowi.
Odszedł śpiesznie, a brat Jaguar zapytał mię:
— Czemu pan taki nacisk kładzie na owe dziesięć minut?