Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   253   —

stem tedy pewien, że trop, na który może trafię, nie poprowadzi mię gdzieindziej, tylko w góry. Ponieważ zaś dla odszukania tego tropu w najbliższej okolicy wystarczy najzupełniej moja osoba, więc pan zostaniesz na razie tutaj i odpoczniesz, a jutro, skoro świt, wyruszymy w kieruku Laguna de Bambu.
Pena, rad-nierad, zgodził się na to, zarówno, jak i stary, a tylko Unica, gdy począłem się przygotowywać do drogi, przystąpiła do mnie i ozwała się prosząco:
— Wybiera się pan na poszukiwanie śladów i... jeżeli pan raczy łaskawie zewolić, jabym z panem poszła. Słyszałam wiele o pańskich zdolnościach w odczytywaniu śladów, ciekawa więc jestem... Proszę się nie obawiać; ja potrafię być ostrożną i nie narażę pana na kłopot.
— Owszem, może mi pani towarzyszyć, bo o kłopocie i mowy niema. Ale proszę zważyć, jak uciążliwem jest moje zadanie. Kto wie, czy nie wypadnie czołgać się wśród krzaków, może nawet wdrapywać się na drzewa. Jakże wtedy pani sobie poradzi. Dla kobiety przecie nie jest to rzeczą łatwą.
— O, pan mię jeszcze nie zna. Przekona się pan, co potrafię. Wyrosłam przecie w puszczy.
— Ha, jeżeli pani tak bardzo nalega, proszę.
Poszliśmy przez las na step, gdzie mnóstwo śladów naszego pochodu pokrywało sporą jego przestrzeń. Unica, wskazując je, rzekła:
— Proszę, niech się pan przypatrzy i... odróżni odciski stóp sendadora...
— Wcale ich tu nie znajdę. Chodźmy dalej. Po drodze wytłómaczę pani obszerniej, na czem polega moja sztuka. Samo szukanie nie wystarczy; główną rzeczą jest myśl.
— Myśl? — zapytała zdziwiona.
— Tak. Przedewszystkiem muszę sobie dokładnie przypomnieć wszystko, co się tu stało, i wysnuć stąd wnioski co do zamiarów sendadora, a potem dopiero wedle tych danych szukać śladów. Przypuszczam tedy,