Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   201   —

otrzymywał odpowiedzi kłamliwe i wykrętne. „Zięć“ powiedział mu, że Horno znajduje się u Mbocovisów nad Rio Dorado, a na zapytanie o bliższe szczegóły począł się tak wikłać, że odrazu można było poznać, iż kłamie, jak najęty.
— Przecie to niemożliwe — wtrąciłem. — Nad tą rzeką mieszka plemię indyjskie, zaliczające się do śmiertelnych wrogów Mbocovisów...
Jeniec popatrzył na mnie z wściekłością i odburknął:
— Proszę się przekonać. Jeżeli chcecie, poprowadzę was tam, abyście się przekonali.
— Nie, panie, my chcemy czego innego, a mianowicie chcemy zawiesić raz jeszcze nad pańską głową to miłe naczynie z wodą — rzekłem, wskazując polewaczkę.
— Na miły Bóg!... powiem wam szczerą prawdę! — Jęknął na te słowa Yerno.
Pomimo tej obietnicy, zawiesiłem naczynie na poprzedniem miejscu i, ująwszy Desiérta pod ramię, udałem, że zamierzam wraz z nim oddalić się ku skale.
— Ratujcie! — zawył „zięć“ rozpaczliwym głosem. — Będę mówił prawdę, przysięgam!
— Gdzież więc znajduje się sennor Horno?
— Nad Laguna de Bambu na Isleta del Circolo.
— Sam?
— Jest z nim pewien kupiec z Goya, nazwiskiem Parduna, z synem.
— I za niego spodziewacie się okupu?
— Tak.
— Czy Mbocovisowie mają tam swoje osady?
— Tak, dwie.
— Ilu wojowników znajduje się w tych stronach?
— Czterdziestu.
— Czy daleko to stąd?
— Niech go pan już nie męczy — wmieszał się Pena. — Ja w tamtych stronach byłem i znam drogę — doskonale. Mówi teraz szczerą prawdę.