Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabia skinął głową i Emma wyrzekła w języku sułtana pierwsze wyuczone zdanie.
— Jesteś wielkim władcą.
Sułtan uśmiechnął się szeroko i pytał dalej:
— Czy umie jeszcze coś?
— Zapytaj, czy uważa, że jesteś uprzejmy?
— Czy sądzisz, że jakakolwiek kobieta mogłaby mnie nienawidzieć lub mi się oprzeć? — zapytał władca.
— Jesteś rozkoszą kobiet — brzmiała odpowiedź z za woalu.
— Zapytaj, czy czuje tę rozkosz? — rzekł hrabia.
— Widok twój koi mą duszę — odpowiedziała.
Sułtan był zachwycony rezultatem pierwszej lekcji. Poklepał jeńca po ramieniu, co mu się nigdy dotąd nie zdarzyło, i rzekł doń protekcjonalnie:
— Jesteś najlepszym nauczycielem, jakiego sobie można wyobrazić. Niewolnica zostanie dziś jeszcze moją żoną, ty zaś będziesz nagrodzony, nie jak niewolnik, lecz jak człowiek wolny.
— Panie, nie śpiesz się zbytnio, — rzekł don Fernando. — Pomyśl o tem, że serce jej jest jeszcze przy tych, z którymi wyrosła i żyła, i że dopiero dziś stała się twą własnością. Bądź jeszcze przez kilka dni cierpliwy i pozwól jej naprzód uspokoić się nieco. Im więcej będziesz okazywać przyjaźni i serdeczności, tem łatwiej zdobędziesz jej serce. Zapytaj sam, a przyzna mi rację.
Sułtan zwrócił się znowu do Emmy.
— Czy to prawda, że prosisz o zwłokę?
— Bądź litościwy, a serce moje cię pokocha, — brzmiała ostatnia wyuczona odpowiedź.
— Kocha mnie, chce mnie kochać! — zawołał suł-

57