Strona:Karol May - U stóp puebla.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ozdobą była róża we włosach. Rodzeństwo popisywało się naprzemian lub razem.
Marta zaśpiewała dwie pieśni góralskie, hiszpańską serenadę, poczem nastąpiła wspaniała pieśń niemiecka: Widziałem cię raz tylko jeden.
Większość publiczności nie rozumiała tekstu, a jednak zabrzmiał tak huczny poklask, że budynek nieomal zatrząsł się w posadach. Śpiewaczka musiała bisować dwie strofy.
Winnetou oczywiście poznał Franciszka Vogla. Zapytał mnie:
— Czy mój brat nie pójdzie dowiedzieć się ich adresu? Musimy wszak z nimi pomówić.
Miał słuszność. Artyści występowali po raz ostatni. Być może, jutro już mieli odjechać. Trzeba się było z nimi porozumieć. Podniosłem się, by do nich podejść. Musiałem się przedzierać przez tłum widzów, skupionych w przejściu, czem zwróciłem na siebie uwagę. Nagle usłyszałem przerażony, cichy okrzyk:
All devils! To Old Shatterhand!
Obejrzałem się i zobaczyłem dwóch osobników, noszących szerokie sombreros. Z pod olbrzymich rond widać było tylko ciemne brody. Widząc, że ich obserwuję, odwrócili się w przeciwną stronę. To mnie zastanowiło. Niestety, głośno wymówione imię zwróciło na mnie mnóstwo spojrzeń. Mocno zażenowany, przedzierałem się dalej.
Artyści podczas pauz ukrywali się za zasłoną. Dotarłszy do niej, zapytałem po niemiecku:
— Czy wolno wejść znajomemu?