Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śnie. Domaga się głośno wyzwolenia od straszliwej myśli, że kobieta jest tylko pyłem, postacią bez ducha i duszy.
Westchnęła głęboko i, złożywszy ręce, ciągnęła dalej:
— Allah, bądź mi miłościw! Daj znak, że w tej błąkającej się po ziemi postaci żyje coś, co ma prawo do Twojej miłości i łaski! Dlaczego tylko mężczyzna dostąpi żywota wiecznego? Cóż złego uczyniła kobieta, że śmierć ją zniszczy doszczętnie? — Pytałam o to nieraz. Nigdy nie otrzymałam odpowiedzi, któraby mi dodała pociechy i otuchy. Odpowiedz ty, sihdi, ale szczerze. Nie ukrywaj prawdy! Nietylko ja pytam cię o to — przez usta moje przemawiają wszystkie kobiety, którym Islam kradnie dusze. Chcę wiedzieć, czy istotnie pozbawione jesteśmy duszy!
Byłem niezwykle zdumiony, gdyż nie spodziewałem się, że Hanneh jest do tego stopnia podniecona. Miałem przez chwilę wrażenie, że jestem człowiekiem, przed którym nagle wytrysnęło gorące, podziemne źródło. Ileż tęsknoty, nadziei i trwogi zebrało się w sercu tej kobiety, jeżeli krzyk jej

93