Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oto jej treść: „Niechaj zginą ręce Abu Laheba, niechaj sam zginie. Majątek i wszystko, co zdobył, nic mu nie pomoże. Ogniem spłonie, a razem z nim spłonie jego żona, która musi znosić drzewo na stos. Na szyi jej zawiśnie sznur, utkany z włókien palmowego drzewa.“
— Tak, to sura Abu Laheba, którą powinieneś co wieczór szeptać w ucho swego konia.
— Dlaczego właśnie tę, a nie inną?
— Bo krótka. Musiałem się jej nauczyć na pamięć i recytować przed ogierem. Dłuższa wyleciałaby z garnka. Twa głowa nie jest tak delikatna i otwarta, jak moja, więc wszystko w niej pozostaje. Ale pociesz się, sihdi, nie każdy posiada zalety, któremi wyposażył mnie Allah. Od dziś będziesz mógł sypiać obok Assila Ben Rih, tak samo, jak sypiałeś dawniej obok jego ojca. Czy mam ci również powierzyć tajemnicę zrzucania?
— Posiada ją? Byłoby mi to bardzo rękę!
— Ażeby sobie ułatwić naukę, przyswoiłem obydwu koniom jedno i to samo hasło tajemnicze. Jeżeli dwa razy zawołasz

86