Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Odpowiem poważnem zapytaniem: czy oswoiłeś Nedjedi z surą, szeptaną do ucha?
— Nie.
— Dlaczego?
— O sihdi, nie wymagaj ode mnie zbyt wiele! Człowiek, który musi rządzić całem plemieniem, nie ma czasu na nauczenie się całej sury koranu. Powiem ci szczerze i otwarcie, że na sam dźwięk wersetu recytowanego z pamięci moja głowa przeobraża się w garnek bez dna; możesz lać całe wiadra wody, a w garnku nic nie pozostanie. A to dlatego, że mam otwartą głowę.
— Jaka szkoda! Mój Rih przywykł spać razem ze mną. Szyja jego była mi poduszką; przed zaśnięciem szeptałem mu zwykle surę do ucha. Słuchał tylko tego, kto był w nią wtajemniczony. Czy Assil ben Rih również nie zna żadnej sury?
— Jak możesz mówić coś podobnego o sihdi! Potomek twego wspaniałego Rih musiał poznać jakąś surę. Znasz surę o Abu Lahebie?
— Tak. Sto jedenasta zkolei.
— Powtórz ją!

85