Strona:Karol May - U Haddedihnów.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie widzą, okrywa tajemnica? Mężczyzna nie powinien mówić przy sąsiadach ani o swoim, ani o cudzym haremie.
— Wiem o tem. Przebacz, sihdi, — masz rację.
— Pałaszował w dalszym ciągu. Po chwili zapytał:
— Jesteś z niej zadowolony?
— Bardzo — odrzekłem.
— Czy jest równie młodą i piękną, jak Hanneh?
— Tak.
Hamdulillah! To mnie uspakaja. Każdemu życzę brzydkiej, starej żony, tylko nie tobie i nie sobie. Czy wolno ci było patrzeć na nią ukradkiem, zanim została twoją żoną?
— Na Zachodzie nie jest to wzbronione. Ludzie znają się tam przedtem.
Allah kehrim! To mi się podoba! Jest małego wzrostu?
— Nie.
— Ma wielkie nogi i mocne pięści?
— Halefie! Cóż ty myślisz o moim guście?
— Pytam tylko. A oczy?

121