Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hilario patrzył z zakłopotaniem na ziemię.
— Tak, mogę dowieść, — rzekł wreszcie tonem zdecydowanym. — Ale muszę mieć przedtem pewność, że mnie pani poślubi, o ile się okażę bogatym.
— Mógłbyś pan mieć tę pewność, gdybyś czynił zadość trzeciemu i ostatniemu warunkowi: pragnę poślubić człowieka na stanowisku, który mi pozwoli rozwinąć moje talenty duchowe Zamierzam jechać do Meksyku, na dwór cesarski. Wkrótce uzyskam wpływy i poważanie i będę mogła wybrać między przednimi ludźmi takiego, którego uznam za odpowiedniego. Uśmiechaj się pan! Jeśli jesteś znawcą ludzi, to spokojna pewność moich słów powinna cię przekonać, że znam siebie dokładnie, i, że nie fantazjuję.
Emilja stała przed nim — wyprostowana, piękna, młoda kobieta — przed małym, wątłym starcem. A jednak bynajmniej nie zdradzał nieśmiałości.
— Co pani o mnie myśli, sennorita! Poznałem się na pani. Tak; odegra pani swą rolę, skoro pojedziesz do Meksyku. Osiągnie pani wpływy i poważanie, gdyż jesteś piękna i wyrachowana. Ale nawet tam najświetniej uposażona kobieta potrzebuje pomocy i ramienia mężczyzny. Widzę, że duchowo godni jesteśmy siebie. Czy chce pani oprzeć się na mojem ramieniu?
Z wyrazem łagodności i dobroci, z jakim się przemawia do dzieci, zapytała powoli:
— Ach, a więc i pan jesteś duchowo wyposażony, sennor? Jeśli oceniać pańskie talenta miarą stanowiska, to — hm, dokończ pan sam rozpoczętego zdania!
Teraz zkolei on się uśmiechnął.

134