Strona:Karol May - The Player.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jest, pojedziemy z panem — potwierdził juriskonsulto. — Pociągniemy tych łotrów do odpowiedzialności i dokonamy wielkich czynów, walcząc z Yuma.
— Jeśli tak, to wolałbym was zostawić, gdyż jestem przekonany, że bez was dostaniemy się prędzej i łatwiej do celu. Przecież wy będziecie ciągle tylko świeże głupstwa popełniać.
— Nie, nie! Przyrzekamy panu, że będziemy postępować mądrze, jak węże, i nie uczynimy nic, nie zapytawszy pana o pozwolenie.
— Jeśli macie silne postanowienie dotrzymać tego przyrzeczenia, to dam się uprosić, przedtem jednak musicie podpisać dokument tej treści, że nie macie najmniejszego powodu robić wyrzutów mnie i Winnetou i że jesteście zobowiązani do wdzięczności względem nas, jako ludzi, którzy wybawili was od śmierci.
— Zgadzamy się.
— Następnie musicie się zwrócić z prośbą do Winnetou. On ma narówni ze mną prawo postanowić, czy macie odzyskać wolność.
Jeńcy wykonali polecenie, Winnetou jednak nie odpowiedział im wprost, lecz zwrócił się do mnie:
— Blade twarze są jak pchły, które nie przynoszą nikomu pożytku, ale i szkodzić nie potrafią. Dokuczają tylko. Jeśli Old Shatterhand chce wlec ze sobą takie robactwo, to jego rzecz i jego wola. Wódz Apaczów nie ma nic przeciwko temu.
Na skutek tej odpowiedzi rozwiązałem im rzemienie. Teraz okazało się, że czuli naprawdę trwogę, gdyż chwycili mnie za ręce i zaczęli dziękować. Szczęściem przeszkodził im w tem ktoś, kogo się tu naj-

82