Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - The Player.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sennora natomiast zawołała do swego usłużnego władcy, czy też władczego służebnika:
— Czy słyszałeś? Oto czyn godny ciebie. Mam nadzieję, że schwytasz tego niebezpiecznego bandytę na własną rękę, bez niczyjej pomocy! W nagrodę będziesz mógł palić dziennie o dwa papierosy więcej, niż dotychczas.
Pomimo tej obietnicy zrobił władca Uresu taką minę, jakby sam właśnie został schwytany i aresztowany. Sennora nie zauważyła kwaśnego grymasu na obliczu swego pana męża; zwróciwszy się w moją stronę, obrzuciła mnie wzrokiem prawie pogardliwym i rzekła:
— Pan także nie zdaje się być takim bohaterem, za jakiego powinniśmy sennora uważać, skoro skaczesz z radości, że Player będzie już w niewoli, gdy sennor przyjedziesz do hacjendy.
— Cieszę się rzeczywiście i nikt nie może wziąć mi tego za złe. Player to nielada ptaszek. Trzeba pamiętać, że każda kula, o ile trafi, dziurawi skórę.
— Tak! Więc wobec tego radzę panu skóry nie nadstawiać. Mój mąż wie jednak, że do odważnych świat należy, a śmiałym szczęście sprzyja. Dusza moja będzie się unosić nad nim i ochraniać go w ciężkiej sprawie. Nieprawdaż, kochany mężu?
— Tak, — potwierdził zapytany, wykrzywiając się, jakby rozgryzł pieprz, zamiast rodzynka. — Nie zapomnij jednak kazać, żeby położono mi drugą poduszkę na siodło, abym nie uciskał konia zanadto!
Sennora zesunęła się z hamaku i, nie zaszczyciwszy mnie nawet spojrzeniem z powodu mego wrze-

39