Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - The Player.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mimo pustynnego charakteru okolicy. W kryjówce znalazłem nieco wody; zlizywałem ją ze ścian.
— Okropność! Nie mógł sennor upolować jakiej dziczy?
— Nie miałem amunicji. Gdy zjadłem wszystką trawę, musiałem iść dalej.
— Nikt pana nie zatrzymał?
— Nie.
— Więc Indjanie nie otoczyli Almaden pierścieniem straży?
— Nie. Jednak widziałem i słyszałem, że szukali mnie po całej okolicy bez wytchnienia. Cały dzień wędrowałem przez pustynny obszar, zanim natrafiłem na trawę i drzewa. Wtem spotkałem jakiegoś Indjanina, który jechał zapewne do Almaden, ale nie odważył się do mnie zbliżyć; — miał tylko łuk i strzały, a na mojem ramieniu widział strzelbę. Prawdopodobnie doniósł o mnie w Almaden, a wtedy obaj Wellerowie wyruszyli w pogoń. Co się dalej stało, to pan już wie.
— A jeśli jeszcze co będę potrzebował, to pan mi powie. A może czuje się sennor za słaby?
Herkules mówił z przerwami i powoli, a mimo to zapewniał:
— Mówiąc cicho, wytrzymam jeszcze dłużej. Mam czaszkę bawołu i wkrótce będę zdrów.
— Tak; Wellerowie nie znając pańskiej twardej czaszki, sądzili, że już przeniósł się pan w lepsze światy. Teraz proszę, niech sennor przypomni sobie dokładnie Almaden i opisze swoją kryjówkę.
— Przejeżdżaliśmy przez kraj pustynny, pofałdowany,

147