Strona:Karol May - The Player.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ściciela kopalni. To mnie rozgniewało i wściekłość z tego powodu dodała mi sił do przebicia się, a później do szukania Judyty.
— W jaki sposób wydostał się pan z owego korytarza?
— Wybudowałem podmurze z kamieni.
— Znalazł pan Judytę?
— Miejsca jej pobytu nie mogłem odszukać, ponieważ wychodziłem tylko w nocy; raz jednak spotkałem ją. Zrazu przestraszyła się, lecz potem była dla mnie przychylna i słodka. Przyrzekła wskazać swoje mieszkanie, uprzedziła jednak, że musi naprzód zobaczyć, czy Melton śpi, gdyż on nie powinien mnie spostrzec.
— Pan wierzył?
— Wierzyłem. Ale gdy poszła, nasunęły mi się wątpliwości. Opuściłem więc miejsce, na którem miałem na nią czekać i ukryłem się wpobiżu. Judyta nie wróciła, ale zato przyszedł Melton z obydwoma Wellerami i kilku Yuma, aby mnie schwytać.
— Więc Judyta zdradziła pana. Jak może taki człowiek, jak sennor, miłować jeszcze takie stworzenie! Jak długo ukrywał się pan?
— Dopiero przed dwoma dniami opuściłem kryjówkę. Wypędził mnie stamtąd głód. Oczywiście obrałem tę samą drogę, którą przyjechaliśmy do Almaden. Zamierzałem sprowadzić pomoc, gdyby mi się udało dotrzeć do zaludnionej okolicy. Ale oto pana spotykam; pańska pomoc będzie szybsza i skuteczniejsza.
— Czem się pan żywił?
— Roślinami, które można znaleźć tu i ówdzie, po-

146