Strona:Karol May - The Player.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbiega. Był to dowód, że człowiek w nagłej potrzebie może dokonać wiele ponad swoje siły.
Weller zbliżał się coraz bardziej; za chwilę go zobaczyłem. Nie biegł wprost do buku, lecz w odległości kilku kroków po prawej stronie. Oczywiście, ani przeczuwał, że wyprzedził go ktoś, kto miał biec za nim. W chwili, kiedy się znalazł najbliżej mnie, pobiegłem ztyłu do niego, chwyciłem za włosy, gdyż kapelusz zerwały mu z głowy gałęzie, i, potężnem szarpnięciem wstecz powaliłem na ziemię. Jeniec wydał przeraźliwy okrzyk przestrachu i bólu.
— Czy mój brat go złapał? — zawołał Winnetou, słysząc wrzask Wellera.
— Tak jest — odpowiedziałem, klękając kolanami na piersiach jeńca.
Niebawem nadbiegł Winnetou.
— Mój brat miał dobry pomysł. Wiedziałem, że Old Shatterhand jest wyśmienitym biegaczem, ale nie przypuszczałem, że umie latać. Dlaczego nie ogłuszyłeś tego człowieka?
— Uważałem to za zbyteczne. Drab nie potrafi mi się oprzeć
To mówiąc, podciągnąłem Wellera wgórę i postawiłem na nogi. Winnetou podniósł karabin, który był wypadł Wellerowi, i ruszyliśmy zpowrotem. Nie mieliśmy ze sobą rzemieni, więc wziąłem jeńca za kołnierz i, popchnąwszy go, rozkazałem:
— Naprzód teraz! A gdybyś nie chciał słuchać, to potrafimy wymusić posłuszeństwo!
Gdybym nawet miał powrozy, nie pętałbym go, bo człowiek ten niewart był zabiegów

124