Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jest, sam Itinti-ka nie pojechałby lepiej, choćby dlatego, że Unger jest nim właśnie!
— Co takiego? Więc to on jest Piorunowym Grotem?
— Tak jest. Zapytajcie wodza Apaczów!
Arbellez obrzucił Indjanina pytającem spojrzeniem.
— To prawda — odpowiedział Apacz.
— No, gdybym o tem wiedział, nie bałbym się tak o niego! — rzekł don Pedro. — Miałem wrażenie, że ja sam dosiadam tej bestji.
W oczach Emmy zapłonęły błyski szczęścia.
Wszyscy czekali w skupieniu. Po upływie jakiegoś kwadransu Unger wrócił. Koń szedł, jakby złamany; jeździec siedział w siodle z uśmiechem na ustach.
Emma podeszła do Ungera:
— Dziękuję, sennor!
Inny zdziwiłby się może i spytał: — na co? — on jednak zrozumiał i uśmiechnął się zadowolony.
— No, sennor Arbellez! — zwrócił się do starca — czy istotnie nie można było sobie poradzić bez Itinti-ka?
— Oczywiście, że nie można było! Przecież sennor nim jesteś.
— A więc wykryła się tajemnica! — rzekł Unger wesoło.
— I skończyło się incognito Księcia Sawany! — dodała Emma.
Otaczający wydawali okrzyki uznania, ale on poprosił o milczenie i rzekł:
— Nie skończyłem jeszcze. Czy mogę jechać razem z panem, don Pedro?
— A koń nie zanadto wyczerpany?
— To nie szkodzi!
— A więc dobrze.

42