Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przybyli przed dom przez pastwiska, na których pasły się setki koni, wołów, owiec i kóz. Unger uwiązał swego „djabła” przy płocie. —
Gdy Indjanka Karja, idąc do siebie, mijała korytarz, drzwi pokoju hrabiego otworzyły się nagle i stanął w nich Alfonso.
— Karja, czy będę mógł dziś pomówić z tobą?
— Kiedy? — zapytała.
— Dwie godziny przed północą.
— Gdzie?
— Na dole, przy drzewach oliwnych, nad strumieniem.
— Dobrze, przyjdę!
O dziesiątej hrabia zjawił się w oznaczonem miejscu. Po chwili przyszła i Karja. Była bardziej milcząca, niż zazwyczaj.
— Co się stało, Karja? Czy mnie już nie kochasz?
— Ależ kocham cię, choć właściwie nie powinnam! Czy nie cieszysz się wcale, że zostałam uratowana?
— Ah, cóż znowu?
— Dlaczegóż w takim razie obraziłeś moich wybawców?
— Miejsce ich na pastwiskach, w prerjach, nie tutaj!
Indjanka odpowiedziała:
— Nie jesteś szlachetny, don Alfonso!
— Nienawidzę tylko wszystkiego, co wstrętne!
— Czy Piorunowy Grot jest wstrętny?
— Piorunowy Grot? Ten wspaniały jeździec i scout? Przecież nie widziałem go nigdy w życiu.
— Ależ owszem! Piorunowy Grot — to Unger.
— Do djaska! Teraz rozumiem jego wyzwanie!

43