Strona:Karol May - Szut.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   69   —

się aż poczuła jeżem odwróconym, któremu kolce rosną do środka!
— To silne przekleństwo! — zaśmiałem się. — Nie pojmuję całkiem twojej twarzy, nie poznaję cię wcale. Czyś ty istotnie dzielny i dumny hadżi Halef Omar Ben hadżi Abul Abbas Ibn hadżi Dawud al Gossarah?
— Milcz, effendi! Nie przypominaj mi dzielnych ojców moich dziadów. Żaden z nich nie miał nieszczęścia gryźć palca od rękawicy, która tkwiła najpierw na chorym palcu ludzkim, a potem w jeszcze bardziej chorej i beznadziejnej kiełbasie. Cała moja męska wymowa nie wystarczy na opisanie męki ust moich, przerażenia przełyku i bezradności kiszek. Ten dzień jest najopłakańszym z całej mojej ziemskiej pielgrzymki. Najpierw napiłem się tranu rybiego, że mi omal nie zgasło światło żywota i zaledwie zaczęło migotać na nowo, a już gryzę marynowaną okrywkę nędznej bolączki na palcu. To jest naprawdę więcej, niż znieść zdoła zwykły śmiertelnik!
— No, czy wyrzucisz to nareszcie?
— Tak, precz, precz! Niechaj grzech dnia dzisiejszego nie lepnie ani chwili dłużej do moich palców. Wszelkie rozkosze ziemskie zaprawiłem sobie żółcią. Pierwszemu, który mi pokaże kiełbasę, wpakuje w brzuch wszystkie moje kule. Nie chcę nic o świni wiedzieć, ani słyszeć; to najbezecniejsza kreatura na ziemi.
Odrzucił wszystko i dodał:
— Oby był ten, co pojedzie za nami tą drogą, zatwardziałym grzesznikiem! Skoro znajdzie i zje tę kiełbasę, pęknie jego sumienie ze zgrozy, jak wór, a uczynki jego wypadną na światło dzienne, bo ta kiełbasa to potrawa, która wyjawia wszelkie tajemnice wnętrza ludzkiego. Muszę natężyć wszystkie siły, byś nie zobaczył wnętrza twego śmiertelnie chorego i ciężko doświadczonego Halefa.
Najwstrętniejszy przedmiot przybierał zwykle Halef w kwiecistą szatę Wschodu. Uskutecznił to i w tym haniebnym wypadku. Potem jechał w milczeniu obok mnie.