Strona:Karol May - Szut.djvu/509

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   481   —

— Ale nasza jazda miała być pokojową!
— Milcz! Kurdowie nadchodzą, aby zemścić się na nas, więc musimy się bronić. Ale i bez tej przyczyny chwycilibyśmy za broń. Te psy tego nie warte, żeby się błąkały pod sklepieniem Allaha. Należy ich wytępić!
— Dobrze, zamilknę, ale wy będziecie płakali i wyli nad tem, co z tego wyniknie!
Halef odwrócił się i poszedł tam, gdzie siedzieli Omar Ben Sadek i Anglik. Ja postanowiłem się nie odzywać, ale trudno się było powstrzymać. Chodziło o zapobieżenie rozlewowi krwi. Haddedihnowie mogli tu na górze, a Bebbehowie na dole, modlić się na swoich grobach, a zemstę odłożyć na później. Dlatego jeszcze raz spróbowałem nakłonić do zgody:
— Amadzie el Ghandur, byłem twoim przyjacielem, bratem i towarzyszem i chcę nim być teraz jeszcze. Czy nie wrzuciłeś dziś do grobowca kamienia i nie stwierdziłeś, że ojciec pomszczony? Czemu pożądasz krwi znowu?
— Zemsta nie zmarła — mruknął — zasnęła tylko, a teraz się obudziła.
— Nie, tak nie jest, ona śpi jeszcze ciągle, tylko ty chcesz ją obudzić. Kto wznieca pożar, niech będzie ostrożny i najpierw rozważy, bo może się sam łatwo spalić.
— Czy sądzisz, że potrzeba nam twych nauk?
— Tak sądzę. Teraz właśnie powinieneś mieć na nie uszy otwarte. Nie chcę się chwalić, ani żądam zapłaty za to, co uczyniłem, ale dziś, kiedy życie tylu osób i twoje zależy od ciebie, przypomnę ci więzienie w Amadijah, gdzie byłbyś zginął, gdybym cię nie oswobodził. Gdyby twój ojciec Mohammed był jeszcze przy życiu, poradziłby ci pójść za moją radą.
— Nie — wybuchnął na to — nie zrobiłby tego, gdyż twoje rady i słowa doprowadziły go wówczas do zguby. Nie jesteś wyznawcą naszej wiary i jesteś nam obcy. Ilekroć prawowierny muzułmanin słucha chrześcijanina, ponosi szkodę. Pragnę zemsty, pragnę krwi i przeprowadzę moją wolę.