Strona:Karol May - Szut.djvu/481

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   453   —

— Jest kilka nad brzegiem rzeki Dialah. Mogiły usypane są z ziemi, a na wzgórzu skalistem znajduje się grób kamienny.
— Czy znasz go?
— Tak, byłem tam raz na górze.
— A czy dobrze zachowany?
— Bardzo dobrze. Wypadło tylko kilka kamieni. Można więc do środka zaglądnąć. Widać tam zmarłego w siedzącej postawie, który nie zgnił, lecz wysechł, jak mumija[1] w Egipcie. Ma bardzo długą, srebrno-siwą brodę.
— Czy nie domyślasz się, kim on mógł być?
— Nie wiem dokładnie. Gdy byłem tam zeszłego roku, twarz miał tak zeschniętą, że już właściwych rysów nie było, ale zdawało mi się, że to szejk, ten czcigodny starzec, który był u mnie z wami.
— Odgadłeś dobrze. To Mohammed Emin, szejk Haddedihnów. Ten wojownik, to jego syn i następca. Przybyliśmy, aby złożyć mu „cześć umarłych“. Czy grób jego znają w tych stronach?
— Tak. Wielu wiernych odbywa pielgrzymki na tę górę. Opowiadano, że zmarły walczył z Bebbehami i tylu ich pozabijał, ilu tam leży w mogiłach nad rzeką, że jednak potem uległ przemocy.
— I to prawda w zasadzie. Dziwi mnie jednak, że ci Kurdowie nie porwali się podczas corocznych wycieczek na zwłoki i na grób tego zmarłego.
— Co myślisz, panie! To wprawdzie złodzieje i rozbójnicy, ale prawowierni muzułmanie, a żaden prawdziwy wierny nie znieważy grobu choćby najgorszego wroga. Prorok tego surowo zabronił. To napisane jest w Koranie.

— W Koranie tego niema. Prorok tego nie powiedział, lecz Samakszari, który Koran objaśniał. Twierdzi on, że człowiek, który grób wiernego znieważy, nie będzie mógł w sądny dzień opuścić swego i nie wejdzie do nieba.

  1. Mumia.