Strona:Karol May - Szut.djvu/468

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   440   —

— Gdybyście w y nie mogli, to i mnie nie byłoby wolno.
— Pshaw! Co wy robicie, to ma szyk. Lepiej wam to wypada niż mnie. Ciekawe, co jabym powiedział przy tem, jakbym się wyraził! Wole lwa ścigać, niż lady ofiarować upominek! Jeżeli nie weźmiecie tego odemnie, to wyrzucę te głupstwa!
Nie były to bynajmniej głupstwa, przeciwnie rzeczy pożyteczne, piękne i przeważnie kosztowne.
— No dobrze — rzekłem — zrobię to dla was. Ale nie zwykłem stroić się w cudze pióra, dlatego wymienię wasze nazwisko.
— Wymieńcie, kogo chcecie, nawet króla portugalskiego, albo cesarza Laponii i Kaffarii, jeśli tylko każdy i każda otrzymają, co dla nich przywieźliśmy. Mnie zostawcie w spokoju!
Niebawem zaleciał nas świetny zapach pieczeni. Kazałem przyjść Halefowi i wręczyłem mu upominki do rozdania. On sam dostał dwa piękne rewolwery i jedwabną chustę do turbanu, czem się uradował ogromnie. Dla Hanneh, najwspanialszej z wspaniałych, przeznaczyliśmy ubranie z czerwonego jedwabiu, pierścień, dwa kolczyki, łańcuch na szyję i dyadem ze złotych i srebrnych monet. Widzieliśmy potem, że była tem zachwycona. Reszty kobiet me minęły również podarunki, oraz tych mężczyzn, z którymi stykaliśmy się dawniej.
Uczta odbyła się na wolnem powietrzu. Po jedzeniu zaprosił nas Amad el Ghandur do swojego namiotu, gdzie chciał nam jakąś prośbę przedłożyć. Zebrali się tam najstarsi z plemienia. Obecność Maleka i Halefa na radzie dowodziła, że Halef umiał się zżyć z plemieniem i zdobyć jego szacunek.
— Emirze — zaczął szejk — przybyliście właśnie w ważnej dla nas chwili. Czy przypominasz sobie jeszcze którego dnia umarł Mohammed Emin, szejk Haddedihnów plemienia Szammar?
— Bardzo dobrze. Było to dwunastego dnia miesiąca haziran.